„Postpandemiczna” moda – czy dbanie o siebie to przeżytek?

W ostatnich miesiącach dbałość o nasz wygląd zeszła na dalszy plan, a pierwszym modowym wyborem był t-shirt i dres, które z jednej strony zapewniały komfort, z drugiej poczucie pewnego bezpieczeństwa. Czy ten trend zostanie z nami na dłużej, a może moda i dbałość o wizerunek staną się antidotum i odtrutką na minione miesiące izolacji.

Ograniczone kontakty z innymi zwolniły nas (na pewien czas) z dbałości o swój wygląd i w dużej mierze utrwaliły nasze zwyczaje ubraniowe. Moje pierwsze spostrzeżenie – stroimy się dla innych. Dla samych siebie raczej nam się nie chce. Siedząc w domach sprawdziła się wygoda, a nie elegancja i dopracowany wizerunek. Przyznam się, że sam uległem temu rozprężeniu. Od stylisty otoczenie oczekuje unikatowego stylu i nienagannej prezencji. Stopniowy powrót do kontaktów z drugim człowiekiem wymusił powrót do dbania o siebie, jednak w trakcie izolacji dominował dresowy komfort.

Stylista w domowych pieleszach

Z pewnością to nie był właściwy czas na zastanawianie się, w co się ubrać, bo nasze myśli pochłaniały rzeczy ważniejsze, w tym odnalezienie się w nowej, nieznanej i niepewnej rzeczywistości, w której strój nie miał być modowym manifestem a bezpiecznym kokonem, czasem może nawet niechlujnym, stąd znawcy mody i trendów przewidują pojawienie się tzw. „slob style”.

Jestem przekonany, że duża część osób pozostanie wierna domowemu komfortowi, zwłaszcza, że praca zdalna staje się obecnie normą. Dodatkowo dress code podlega ciągłej liberalizacji (pandemia znacznie przyspieszy ten proces). Dekadę temu na szkoleniach z zakresu kodu ubioru przedstawiałem zdecydowanie bardziej surowe wytyczne niż obecnie. Warto zauważyć, że wygodny styl sportowy oraz tania dzianina dresowa i tak od dziesięcioleci królują w szafach Polaków, więc jakiejś drastycznej zmiany w sposobie ubierania się nie widać. Światowe tendencje dostrzec można głównie wśród młodego pokolenia wchodzącego w dorosłość.

Warto zaznaczyć, że trendy w modzie pojawiają się nagle, równie szybko znikają, aby później powrócić w nieco zniekształconej lub przerysowanej formie. Podobnie jest z tzw. „slob style”. Niechlujność i niedbalstwo to przecież stałe elementy buntu młodości (subkultura grunge z lat 90. XX w.), a zwykły t-shirt o regularnym kroju, luźne spodnie i „ortopedyczne” klapki to uniform „normalsów”, który pojawił się na długo przed pandemią. Taki styl obecnie może jest bardziej zauważalny, bo stał się masowy. Jednak umasowienie to ostatni etap cyklu życia trendu, więc wkrótce będziemy rozpisywać się o jakimś nowym zjawisku.

Moda na normalność

Wielu analityków wieszczyło pojawienie się feerii barw oraz szalonej ekspresji na ulicach (jako reakcję na przymusową izolację społeczną i brak towarzyskich spotkań). Jakoś nie mogę się tego doczekać. W Polakach zbyt silnie zakorzeniona jest niechęć do wyróżniania się (wieloletnia propaganda i odcięcie od świata zachodniego zrobiły swoje). Nie jesteśmy też typem modowych eksperymentatorów. Obserwuję jednak wyraźną zmianę w podejściu do zakupów. Od kilku lat starałem się edukować klientów z zakresu mody odpowiedzialnej. Udowadniałem, że wcale nie potrzebują wielu ubrań, aby ubierać się ciekawie i różnorodnie. Ograniczenie konsumpcjonizmu przyniosły dopiero wizja zbliżającego się kryzysu i niepewność o swoje finanse. Moje wcześniej głoszone postawy przestały być wielkomiejskimi fanaberiami, stały się rzeczywistymi potrzebami. Klienci stali się bardziej świadomi, szukają uniwersalnych rozwiązań, poszukują lepszej jakości, naturalnych tkanin i lokalnych marek. To niewątpliwie jeden z pozytywnych aspektów obecnej sytuacji. Który z pewnością wymusi zmiany na samej branży modowej.

Maseczka stała się nieodzownym dodatkiem

Osobiście strój traktuję jako formę komunikacji i sposób wyrażania siebie. Musimy pamiętać, że oceniamy ludzi po ich wyglądzie (czy nam się to podoba, czy nie). Dosłownie w kilka sekund wyrabiamy sobie opinię o kimś tylko na podstawie tego, co widzimy. Na szczęście wiele osób ma tego świadomość. Po blisko trzymiesięcznym przestoju (marzec-maj 2020) odnotowałem w czerwcu rekordowy wzrost zainteresowania moją ofertą (szczególnie szkoleniową). Okazuje się, że budowanie wizerunku dla wielu nadal jest istotną kwestią. Zamiast pędu do bezmyślnych zakupów, wśród klientów zapanował pęd do wiedzy, poszerzania swojej świadomości i tworzenia tzw. garderoby kapsułowej, zawierającej kilka kompatybilnych elementów, z których powstaje mnóstwo zestawów na różne okazje. Jeśli obserwowane zmiany będą trwałe, to nie taka straszna ta cała pandemia.

(artykuł na zamówienie PAP)